Żydowscy katolicy w Ziemi Świętej

W 1952 roku papież Pius XII pozwolił, by katolicy obrządku łacińskiego mieszkający w Izraelu mogli używać w liturgii języków hebrajskiego i aramejskiego. Trzy lata później łaciński Patriarcha Jerozolimy zaaprobował powstanie Dzieła św. Jakuba, które następnie przerodziło się w wikariat apostolstwa dla katolików języka hebrajskiego. Głównymi celami powstania wikariatu było: prowadzenie centrów, w których hebrajskojęzyczni katolicy mogliby się zbierać na modlitwie i sprawowaniu liturgii (Beer Szewa, Hajfa, Jerozolima, Tel Awiw, Tyberiada) oraz praca na rzecz wzajemnego zbliżenia chrześcijańsko-żydowskiego. Obecnie dla wikariatu pracuje trzech kapłanów polskiego pochodzenia: ks. Piotr Żelazko z diecezji szczecińskiej w Beer Szewie, o. Apolinary Szwed, franciszkanin, którzy zajmuje się duszpasterstwem w Tel Awiwie i ks. Roman Kamiński – odpowiedzialny za wspólnotę katolików języka hebrajskiego w Hajfie, który odwiedził ostatnio naszą parafię. Za każdym razem, gdy ks. Roman do nas przyjeżdża, wraca myślami do swojej Mszy Świętej Prymicyjnej, którą 18 kwietnia 2010 r. odprawił w kościele Świętej Rodziny na Zaciszu.

Odwiedzając naszą parafię jest Ksiądz swoistym pomostem pomiędzy nami a Ziemią Świętą. Bywa Ksiądz w miejscach, do których my udajemy się z pielgrzymką, czasami tylko raz w życiu, a czasem tylko pragnieniem.

Kiedy jestem w Polsce, bardzo lubię przyjeżdżać do Parafii Świętej Rodziny. Na Bliski Wschód wyjechałem w 1999 r. jeszcze jako kleryk. W Hajfie mieszkam od 2008 r., a od 2009 r. posługuję już jako ksiądz. Rzeczywiście jestem w tej dobrej sytuacji, że mieszkam tam i mam łatwy dostęp do różnych miejsc świętych, gdzie coś się wydarzyło i z tego powodu mogę tam bywać często, kiedy tylko pozwala mi na to czas i jest taka potrzeba moja własna czy kogoś innego. Z drugiej strony jest też już zwykłe przyzwyczajenie się, niestety. Duchowo potrafię to docenić, ale powiedzmy sobie szczerze, że jak się np. spieszę, to mijam te wszystkie miejsca święte. Dlatego zachęcałbym wszystkich wybierających się z pielgrzymką do Ziemi Świętej, by w każdym z tych miejsc znaleźli choć minutę na własne spotkanie z Jezusem akurat w tym miejscu, gdzie będą, szczególnie, jeśli ktoś wie, że jest to jego jednorazowy pobyt, to ważne, by nie stracił tego spotkania. By nie była to tylko wizyta poznawcza, turystyczna. Pewien benedyktyn napisał książkę o Ziemi Świętej i zatytułował ją „Piąta ewangelia”. Dla mnie to jest naprawdę piąta ewangelia. Te wszystkie miejsca są oczywiście piękne – podziwiamy architekturę, przyrodę, wszystko to jest ciekawe z punktu widzenia turysty – ale my chrześcijanie wiemy, co tam się wydarzyło dwa tysiące lat temu i ważne, żeby przeżyć to na nowo. Do tego staram się zachęcić innych, którzy tam przyjeżdżają. Najpierw Słowo Boże i spotkanie osobiste z Bogiem, z Chrystusem – to w Ziemi Świętej robi wrażenie i duchowo powala człowieka najbardziej, poza pielgrzymkowo-turystycznym zwiedzaniem. Dobrze też przed pielgrzymką zrobić postanowienie: chcę spotkać tam Chrystusa, naprawdę Go dotknąć i przywieźć Go do siebie.

Chrześcijanie przeżywają teraz Wielki Post, potem będzie Zmartwychwstanie Pańskie. Jak to jest we wspólnotach hebrajskich?

Katolicy języka hebrajskiego uznają w pełni nauczanie Kościoła rzymskokatolickiego. Różnice nie dotyczą wykładni wiary, ale praktyk liturgicznych. Przykładem może być używanie zarówno rzymskiego kalendarza liturgicznego jak i kalendarza świąt żydowskich jednocześnie. Żydowscy katolicy obchodzą Paschę, Rosz ha-Szana, Szawuot i zachowują inne znane tradycje judaistyczne. Ich identyfikowanie się z Narodem Wybranym z równoczesnym jasnym samookreśleniem się jako katolików jest akceptowane przez Stolicę Świętą. Wspólnota uznaje zwierzchnictwo biskupa rzymskiego. Żydowscy katolicy sprawują eucharystię według rytu rzymskiego w języku hebrajskim.

Kiedy mieszkałem przez 3 lata w Jerozolimie brałem udział w szczególnych dla mnie obchodach Triduum Paschalnego, które odprawiane było w Bazylice Grobu. Na te święta przychodzą tam wierni z Jerozolimy, z całego Izraela, przyjeżdżają z całej Palestyny, ale są to raczej jednostki, bo wszyscy chcą świętować z rodzinami. Bazylika Grobu nie pomieści zbyt dużo osób. W Hajfie, gdzie teraz jestem, jest tak, że Triduum Paschalne każdy przeżywa w swojej wspólnocie. Te nasze wspólnoty hebrajskie nie są parafiami. Tylko w Beer Szewie jest parafia, bo tam nie ma kościoła arabskiego, więc ta wspólnota hebrajska jest kanonicznie parafią. Natomiast w Jerozolimie, Tel Awiwie, Hajfie są wspólnoty języka hebrajskiego, które są albo przy kościele arabskim albo zupełnie oddzielnie. Tak więc nasze małe wspólnoty uczestniczą w Triduum Paschalnym, łącznie z rezurekcją nocną. W niedziele  wszystkie wspólnoty spotykają się razem w jednym miejscu i mamy Mszę Świętą dzienną wielkanocną i wspólnie przeżywamy Zmartwychwstanie Pańskie. Taką tradycję mamy już od lat, bo Wielkanoc prawie zawsze wypada w czasie Paschy Żydowskiej i wówczas wszyscy mają wolne i mogą sobie spokojnie w niedzielę pojechać na spotkanie wspólnot – nie muszą iść do pracy. W niedzielę pracujemy. Niektórzy się zwalniają specjalnie, niektórzy nie mogą i generalnie jest to problem, bo nie każdy ma dobrą i przychylną atmosferę w pracy. Dlatego jak jest Święto Paschy to nikt nie pracuje i my swobodnie możemy się spotkać wspólnotowo. Rok temu, ze względu na przesunięcie w kalendarzu żydowskim była duża różnica między tymi dwoma świętami i mieliśmy spotkanie cztery tygodnie po Wielkanocy.

Czyta ksiądz Pismo Święte w oryginale. Jakie to uczucie?

Oryginałem jest Stary Testament, bo Nowy po hebrajsku jest tłumaczeniem, gdyż Ewangelie były pisane po grecku. Jest to więc takie samo tłumaczenie jak na polski czy na inny język. Inaczej jest ze Starym Testamentem. Po pierwsze jest trudność czytania, bo jest to oryginał. Wprawdzie są tłumaczenia na współczesny hebrajski, ale ich się nie używa liturgicznie, tylko jako pomoc w szkole dla dzieci, by zrozumiały co jest w Starym Testamencie. Ogólnie starohebrajski jest trudnym językiem i wielu Izraelczyków niewiele rozumie. Ludzie, którzy przychodzą do nas na spotkania, gdy czytają Pismo Święte czasem nie rozumieją co czytają. Są tam łatwiejsze i trudniejsze fragmenty, ale czytając te teksty ma się niezwykłe wrażenie dotykania oryginału. Te teksty można interpretować, bo jest to coś, co dany prorok czy król, np. w psalmach, napisał z natchnienia Bożego i on tak to czuł w tym momencie. Nie tłumaczył czegoś, tylko tak przeżywał w swoim sercu i to właśnie robi ogromne wrażenie. Są niektóre psalmy, które po hebrajsku brzmią inaczej niż przetłumaczone np. na język polski. Każdy język ma swoje ograniczenia, żyje swoim życiem i czasem w tłumaczeniu nie odda się wiernie myśli autora słów w oryginale. Tłumacz dodaje też zawsze swoją interpretację. Jeśli zaś chodzi o Nowy Testament, to czytam go tak, jakbym czytał po polsku.

Czy młodzież ze wspólnot języka hebrajskiego była w Polsce na Światowych Dniach Młodzieży?

Młodzież przyjechała do Polski z ks. Piotrem i o. Apolinarym, bo ja musiałem zostać ze wspólnotami. Z młodzieżą byłem wcześniej na ŚDM w Madrycie. W Polsce dużo zwiedzili i byli zachwyceni. Wszystko im się podobało, ale największe wrażenie zrobiła na nich przyroda. Wielu z nich mówiło, że chciałoby w Polsce zostać. Bardzo ważne było dla nich spotkanie z Papieżem, ale też ważne było zetknięcie się z tak ogromną ilością wiernych, tak jak oni chrześcijan. Bo oni nie mają tego na co dzień. Moja młodzież w szkole ma kolegów Żydów czy Arabów, najczęściej niewierzących tak jak oni. Dla nich jest to trudne, że w szkole nie mogą z nikim porozmawiać o tych najważniejszych sprawach życia, wiary. Dlatego młodzież w naszych wspólnotach jest tak bardzo do siebie przywiązana, gdyż są dla siebie oparciem, jak podczas ŚDM, bo czują, że razem z rówieśnikami mogą przeżywać swoją wiarę, nie tylko sami i nie tylko w rodzinie. Przyjechanie do Polski na ŚDM było dla nich wyjątkowe, bo zobaczyli, że takiej młodzieży jak oni jest mnóstwo na świecie i jest to radosna młodzież i to jest piękne – radość wiary w Jezusa Chrystusa.

Nie jest łatwo być Żydem, który przyjął i kocha Jezusa?

To nie jest proste i nie ukrywamy tego. We wspólnotach są ludzie, którzy otwarcie się przyznają do wiary w domu, w pracy, w sąsiedztwie. Niektórzy nie mają żadnych problemów z tym osobiście i nie spotykają się z jakimś ostracyzmem ze strony innych ludzi. Niektórzy przyznali się i mieli jakieś niesnaski, zatarcia, a nawet i zerwanie relacji. Niektórzy właśnie z tego względu nie decydują się na przyznania się do wiary w Chrystusa, szczególnie w rodzinach, bo jednak uważają, że zachowanie więzów rodzinnych jest ważniejsze niż świadczenie słowem o wierze. Starają się za to swoim życiem świadczyć o tym, że w ich życiu zaszło coś ważnego, spotkali Kogoś ważnego. Są takie rodziny, w których rodzice nie wiedzą, że dzieci są chrześcijanami lub odwrotnie – dzieci nie wiedzą, że rodzice są chrześcijanami. To są sytuacje bardzo trudne – potrzeba tu dużo delikatności, modlitwy za te osoby, za ich rodziny. Znam człowieka, który bardzo długo walczył z tym, czy ma powiedzieć, że uwierzył czy nie. Było to dla niego bardzo trudne. W końcu zdecydował się powiedzieć – rodzina zaakceptowała, ale ciężko. My jako duszpasterze nie kładziemy nacisku na to, pozostawiamy wolną rękę. Oczywiście zachęcamy, by w miarę możliwości przyznawać sie do wiary. Ale przyjmujemy, że niektórzy nie mówią otwarcie, że uznali Jezusa jako Zbawiciela. Nie narzucamy tego i czasem jest trudno w kazaniach. Szczególnie, kiedy są czytania, które mówią, żeby iść i świadczyć, to trzeba je tak ułożyć, by nie dotknąć tych ludzi i nie powiedzieć im – jesteście gorsi. A z drugiej strony zachęcić, żeby jak najbardziej swoim życiem mocniej świadczyli, że mają tą Chrystusową miłość Bożą. To są nasze trudności. W kazaniach trzymam się zawsze mocno czytań na dany dzień – na nasze spotkania przychodzą katolicy pochodzenia żydowskiego – i to jest ważne dla tych ludzi. Przyjęło się, by mówić, że ktoś jest Żydem lub katolikiem. Po przyjęciu Chrystusa niektórzy nie chcą już mówić o swoim żydostwie, ale jest takich mało. Większość w naszych wspólnotach mówi jednak o sobie wprost: – Jesteśmy Żydami, którzy przyjęli Chrystusa, jak apostołowie, a ci nie byli katolikami, gdyż nie było wówczas katolicyzmu; byli pierwszymi chrześcijanami, ale i Żydami. Tak samo ci ludzie, którzy przyjmują u nas chrzest katolicki mają poczucie bycia Żydem i katolikiem. Ma się takie wrażenie, choć może nie wszystkich to dotyczy, że naród izraelski, naród żydowski jest to naród Księgi – tak się o nich czasami mówi – kładący bardzo mocny nacisk na Pismo Święte, na Biblię. Dlatego w moich kazaniach staram się jak najmocniej trzymać czytań, szukać związku między czytaniami. Staram się też odnosić to do naszego życia, do współczesności. Czyli nie jest to egzegeza, interpretacja Pisma Świętego, a interpretowanie i przeniesienie na nasze dzisiejsze realia. Mocny nacisk na Pismo Święte z jednoczesną próbą odniesienia tego do naszych współczesnych czasów. Żydzi-katolicy są jak Stary i Nowy Testament. Niosą w sobie jedno i drugie.

Rozmawiała Katarzyna Pawlak