Odwaga miłości

Mamy z niemowlętami i małymi dziećmi z naszej parafii przybyły na spotkanie, które odbyło się w czwartek 16 marca o godz. 10.30 w salce domu parafialnego. Zostało ono bardzo dobrze przyjęte przez przybyłe mamy i zapragnęły one, by takie spotkania odbywały się co tydzień.

Ostatnio w gronie znajomych pań dyskutowałyśmy na różne tematy. Zaczęło się od kwestii kawy czy herbaty, a skończyło, jak to zresztą zwykle bywa w gronie pań, na problemach egzystencjalnych, polityce i ratowaniu świata. Nie żartuję. My kobiety tak mamy, że lepiej się czujemy jak wszystko przegadamy. Najlepiej w gronie przyjaciółek.

Pamiętam, jak kiedyś mój mąż zapytał, po co ja dziesięć razy dziennie dzwonię do swojej siostry? Nie wystarczy zadzwonić raz i powiedzieć wszystko naraz? – zaproponował.  Zrobiłam więc eksperyment i któregoś dnia zamiast do swojej siostry dzwoniłam cały czas do męża i komunikowałam  mu wszystko to, co zwykle opowiadałam siostrze: zadawałam pytania, konsultowałam się w różnych kwestiach i te rozmowy były mi naprawdę niezbędne, bo nagle pojawiał się jakiś problem, który natychmiast wymagał omówienia. A czasem te telefony były ot, bez powodu, z leniwym pytaniem do słuchawki: „Czeeeść, co robisz? Tak dzwonię, żeby pogadać”. Po jednym takim dniu mój mąż poprosił, żebym jednak dzwoniła do siostry i to nawet częściej niż dotychczas.

Tak więc, wracając do spotkania pań przy herbacie, doszłyśmy do wniosku, że my kobiety i mamy powinnyśmy się wspierać i to zarówno w sprawach codziennych i przyziemnych jak też tych duchowych – rozmawiać o swojej wierze i wspólnie się modlić. W dawnych czasach kobiety często spotykały się w grupach. Na wsiach na darciu pierza, kiszeniu kapusty, robieniu ozdób, a w szlacheckich domach na czytaniu poezji, koncertach czy haftowaniu. Miały wówczas możliwość przedyskutowania  różnych swoich spraw. Teraz często kobiety są samotne zamknięte w swoich domach, szczególnie kiedy nagle po urodzeniu pierwszego dziecka pozostają same całymi dniami w domu, skupione tylko na pielęgnowaniu dziecka, które oczywiście kochają bezgranicznie, ale jest ono dla nich nowym doświadczeniem. Wyrwane ze znajomej i oswojonej rzeczywiśtości zostają nagle mamami, a przecież żadna z nas nie kończyła szkoły dla żon i matek. Nasze działanie i funkcjonowanie we własnym małżeństwie i rodzinie jest wypadkową doświadczeń wyniesionych z domu rodzinnego, szkoły, z lekcji religii, z kościoła, z naszych pragnień czy wyobrażeń i zdobywania wiedzy od innych. Wprawdzie instynkt macierzyński podpowiada mamom jak się zajmować dzieckiem, ale serce często wyrywa się do ludzi, którym chciałoby się opowiedzieć o swoich dylematach czy przemyśleniach. Po pracy wraca mąż i zasypujemy go wszystkimi informacjami z całego dnia. I tu niekiedy pojawiają się różne problemy, żale czy niespełnione oczekiwania. Tak nie musi być.  

Akurat grono pań, o którym wspomniałam, składało się z matek wielodzietnych. Wszystkie mamy po czworo i pięcioro dzieci i stwierdziłyśmy, że warto naszą radością z macierzyństwa podzielić się z innymi kobietami, które aktualnie są w domu i wychowują maluszki, by swoją empatią wesprzeć ich trudy. Z takim pomysłem wsparcia dla młodych matek nosił się też od dawna ks. Proboszcz Andrzej Mazański, który na spotkanie dla mam przygotował rozważania duchowe.

Na spotkanie w domu parafialnym przyszło kilkanaście mam z niemowlakami. Wysłuchały one konferencji Ks. Proboszcza opartej o fragmenty z Pisma Świętego i książki Teresy Dmochowskiej „Ancilla. Pamiętnik wieśniaczki francuskiej”. Jest to wspaniała lektura dla wszystkich kobiet, które spełniają się w roli żony i matki, pozostając w łączności z Panem Bogiem w pełnieniu Jego woli w codzienności. Rozważania autorki uwydatniają delikatną sferę duszy kobiety, gdy czytamy:

„Mój malutki uspokaja się w moich ramionach, z buzią przy moim policzku… Łezki obsychają na brzegach wilgotnych rzęs. Głębokie westchnienie. Usteczka otwierają się w uśmiechu, szlochanie ustępuje, rozpływa się w błogie ukojenie usypiającego bobasa. … bóliki przeróżne, zmartwienia, dziecięce bunty, wszystko to pierzchło pod pocałunkiem, odeszło od kędzierzawej główki wtulonej po szyję mamusi.

           Dorosłe dzieci też nieraz żywią tęsknotę do matczynych ramion. Ramiona moje szerokie, rozwarte, są jak przystań po niepokoju, jak odpoczynek po wysiłku, jak tkliwość, gdy wszystko boli.”

– Miłość czyni kobiety odważnymi, nawet wtedy, gdy lęki i obawy tlą się gdzieś w sercu. Zwłaszcza miłość do dziecka – mówił ks. Mazański. – Wiemy, że nasza miłość ma swoje granice, poznajemy je po braku cierpliwości, niepokoju, zmęczeniu, zniechęceniu. Ale odwaga pozwala je przekraczać. Odwaga ma swoje źródło w łączności z Bogiem, zakorzenieniu w Niego. On umiłował do końca. On odpowiada na wołanie z głębi naszej bezradności. On zmienia lęk w ufność. Odważna miłość matki jest najważniejszym pokarmem dla dziecka.

Po takie słowa przyszłyśmy na to spotkanie wszystkie.

Katarzyna Pawlak

 

IMG 20170316 113554

W sali obok spotkania mam dzieci miały zapewnioną opiekę i mogły spokojnie i bezpiecznie bawić się pod okiem doświadczonej animatorki.

 

IMG 20170316 113527

 Najmłodsi parafianie zaparkowali swoje wozy.